Wzbogacona maseczka na twarz z siemienia lnianego.

Która z Was nie zna maseczki z siemienia lnianego?

 I niekoniecznie mówię tu o żelu nakładanym na włosy, który przepięknie je nawilża, wygładza i sprawia że cudnie się błyszczą i genialnie układają. Mówię o zwykłej, najzwyklejszej masce, którą robi się bardzo szybko, a która pomoże ukoić podrażnioną cerę, nawilży ją oraz zmiękczy. 


Znacie? Ja ją robię w dwóch wersjach.
  • pierwsza z nich powstaje jako efekt uboczny przy gotowaniu żelu lnianego. Gdy zagotuję już ziarenka i odcedzę je od glutowatej mikstury, która następnie trafia na moje włosy - zostają mi właśnie te ziarna wymieszane z odrobiną żelu. Możemy nakładać je od razu na twarz lub zmiksować - wyjdzie nam maska o lepszej konsystencji, która nie będzie tak spływać :)
  • drugi to zmielone już ziarna lnu zalane ciepłą/gorącą wodą. Odchodzi problem z miksowaniem, ale w ten sposób nie stworzymy już żelu. Mimo to dzisiaj zaprezentuję Wam tą wersję (oj, złapałam już zmielone na stoisku z przyprawami, za około 2 złote, a że akurat nie miałam to wzięłam ;))
Tylko, że z moją zaczęłam eksperymentować, i zastanawiać się co mogę tu dodać, by efekt był jeszcze lepszy.


Tak więc do mojej maseczki trafiła odrobina oleju z nasion czarnej porzeczki i trochę gliceryny, w zastępstwie za kwas hialuronowy (tak, to ten w buteleczce bez napisu), który początkowo zamierzałam dodać. Uznałam jednak, że muszę sprawdzić jak zachowa się w maseczce - zaczynam też powoli ją stosować na końcówki włosów i wzbogacać nią maski, chociaż widząc obecną pogodę, chyba jeszcze się z tym wstrzymam. Dla przypomnienia:

"Działanie nawilżające gliceryny związane jest z bardzo silnymi właściwościami higroskopijnymi. Gliceryna w naturalny sposób osłania skórę, przenikając do przestrzeni międzykomórkowych, gdzie wiąże ilość wody niezbędną do zachowania prawidłowego nawilżenia skóry. 


Ma doskonałe właściwości łagodzące, skutecznie nawilża przesuszoną skórę ze skłonnościami do pierzchnięcia nadmiernie wysuszoną. Wygładza, poprawia elastyczność, reguluje procesy prawidłowej odnowy naskórka. Działanie gliceryny jest długotrwałe. Penetruje do głębszych partii warstwy rogowej naskórka i pozostaje tam, regulując wilgotność przez około dobę." /źródło

Uwaga jednak na jeden ważny element:

Taki efekt uzyskuje się jednak tylko wtedy, gdy wilgotność powietrza nie jest mniejsza niż 65%.
Jeśli jest ona jednak mniejsza, to gliceryna nie przyciąga cząsteczek wody z powietrza, ale bierze ja z dolnych warstw skóry, czyli silnie ją wysusza.


Wyszła ciapkowata maź, nieszczególnie zachęcająca konsystencją. Wiem że niektóre osoby odczuwają wstręt wobec "glutka" który wychodzi po zagotowaniu nasion lnu. Mi on jakoś nie przeszkadza, ale może to dlatego, że przez jakiś czas piłam siemię na żołądek :)

Pocieszę Was - siemię w tej formie ani trochę go nie przypomina, to po prostu maź, którą trzeba nałożyć na twarz i pilnować by nie spadła. Można przy tym wykonać delikatny peeling. Ja trzymałam ją na buzi przez 15 minut, co jakiś czas zwilżając. Są lekkie problemy ze zmyciem, bo maseczka ma tendencje do czepiania się kosmyków włosów przy czole itp. Jednak nie jest tak źle jak przykładowo, z glinkami :)


Efekt? Promienna, gładka, nawilżona skóra - wydaje się jakby uspokojona i wyciszona, zniknęły podrażnienia. Jak dla mnie rewelacja, zobaczymy jakie efekty przyniesie przy regularnym stosowaniu :)

_____________________________________________________________________

Jeśli szukasz sposobu na odmłodzenie skóry, zwężenie porów i lifting, może cię rówież zainteresuje jadeitowy roller do twarzy? Kliknij TUTAJ żeby dowiedzieć się więcej, a TU, żeby kupić :)


_____________________________________________________________________


A Wy stosujecie domowe maseczki, czy wolicie te drogeryjne? :)

Miłego wieczoru



17 komentarzy:

  1. Bardzo lubię domowe maseczki. Robię z siemienia, kozieradki i płatków owsianych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z płatków owsianych też uwielbiam, a kodzieradki jeszcze nie próbowałam :)

      Usuń
  2. Jeszcze nie stosuję żadnej. Ale powoli zaczynam nad tym myśleć. Mam całą paczkę siemienia w domu i ciągle zapominam użyć go na włosy i/lub twarz. Postanowione, w ten weekend go wykorzystam :) Fajny post, super pomysł ze zmielonymi ziarnami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na sprawozdanie z efektów :D dziękuję ;)

      Usuń
  3. a ja wolę pic siemię lniane niż robić z niego maseczkę :) odżywia i nawilża od wewnątrz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wewnątrz też się sprawdza (byleby dodatkowo pamiętać o piciu dużej ilości wody) ale nie każdy ma tyle wytrwałości by stosować je przez dłuższy czas, aż do pojawienia się efektów, a tu działanie widzimy od razu :)

      Usuń
  4. ja nie mam czasu sie bawic, wiec wole drogeryjne maseczki, ale ta jest ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) ja drogeryjne maseczki kiedyś uwielbiałam, ale teraz mając porównanie z tymi z półproduktów czy naturalnymi, raczej do nich nie wrócę, chyba że coś mnie naprawdę zachwyci ;d

      Usuń
  5. niestety z braku czasu na przyrzadzanie wybieram te drogeryjne, ale wiem, ze taka z siemienia naprawde zrobilaby mi dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może znalazłabyś pięć minut przed kąpielą w weekend i wypróbowała? To jedynie zalanie wodą i ew. dodanie oleju/wspomagaczy (:D). Spróbuj choć raz :)

      Usuń
  6. Muszę wypróbować bo siemię stosowałam zazwyczaj do wewnątrz a nie na zewnątrz :)
    Ja póki co jestem wierna glinkom, więc można powiedzieć że to takie pół na pół domowe :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O tej maseczce słyszałam wiele dobrego :-))

    OdpowiedzUsuń
  8. na mnie siemię nie wywarło jakiegoś super wrażenia, dlatego teraz będę próbować z kozieradką, która też zawiera dużo śluzów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kozieradkę czaję się od jakiegoś czasu, ale ciągle zapominam kupić, a również chciałam wypróbować jej działanie :)

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy blog :)

    Przed chwilą właśnie zmyłam maseczkę z siemienia (łyżkę mielonego siemienia zalałam wrzątkiem - pol szklanki i po 20 minutach na buźkę). Robiłam ją również wczoraj na wyciszenie naczynek na twarzy. Buzia jest gładziutka, bledsza, naczynka zmniejszone - jednym słowem rewelacja :)

    Poszukam tego oleju z czarnych porzeczek, żeby go dodac następnym razem.

    Ja ją ściągam delikatnie ręcznikiem papierowym, a potem płatkami nasączonymi płynem micelarnym. Potem tylko pryśnięcie wodą termalną, przyłożenie ręcznika papierowego i buźka czysta.

    Warto poświęcić czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Z naczynkami na twarz przyznam się, że nie mam pojęcia jak sobie radzi, ale u mnie daje podobny efekt gładkiej, nawilżonej i uspokojonej cery ;)
      Myślę, że na początek możesz spróbować jakiegokolwiek oleju - może masz w domu jakiś kosmetyczny, jojoba, arganowy, awokado, może kokosowy? A jeśli nie na początek wystarczy nawet oliwa z oliwek dobrej jakości, olej z pestek winogron (z Biedronki, bardzo popularny na wielu blogach) :)
      Taki sposób na pewno jest dobry ;d
      Zgadzam się :)

      Usuń
  10. Stosuje go głównie w kuchni, w kosmetyce dopiero zaczynam. Mogę powiedzieć, że efekt na włosach jest już po jednorazowym użyciu! Czekam na dalsze i kończę z kupnymi odżywkami do włosów!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz, jaki zostawiasz ♥

Nie musisz jednak tu nachalnie się reklamować. Zawsze odwiedzam Wasze blogi. Umieszczając komentarz 'obserwujemy', zniechęcisz mnie do tego i na pewno do ciebie nie zajrzę. Miłego dnia :)

 
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Obserwatorzy