Dziś recenzja kremu kuszącego swoim naturalnym składem, o przepięknym, słodkim zapachu i przyjemnej konsystencji i działaniu, a do tego w niskiej cenie. Jest jednak jedno małe ale...
Zapraszam na recenzję:
Apis Natural Cosmetics
Ujędrniający krem z żurawiną i olejkiem arganowym "Żurawinowa Witalność" (SPF 15)
Pierwsze, co rzuca się w oczy, po otworzeniu zakrętki, to brak jakiejkolwiek folii zabezpieczającej (z boku zdjęcie kremu tuż po otwarciu). Przyznam że zadziwiło mnie to, jestem przyzwyczajona do produktów dodatkowo zabezpieczonych przed paniami pakującymi swoje paluchy do środka, co niejednokrotnie widziałam w drogeriach. Spora część produktu została też na zakrętce. więc przestraszyłam się nieco, bo wyglądało to tak, jakby połowa wyparowała. Krem jednak zamawiałam z apteki internetowej DOZ, więc uznałam że nie mam się czego bać ;)
Krem znajduje się w pudełeczku z, wydawałoby się, słabego plastiku. Jednak przetrwał on parę upadków ze sporej wysokości, dlatego złego słowa o nim nie powiem (:D). Estetyka opakowania jest przyjemna dla oka, utrzymana w barwach czerwonej i białej.
Wszystkie informacje znajdują się na pudełeczku. Nie jest to jednak z pewnością opakowanie luksusowe.
Dodatkowo warto wspomnieć o konieczności nabierania kremu palcami - nie jest to higieniczne rozwiązanie, jeśli ktoś naprawdę zwraca uwagę na szczegóły. Element który mnie razi w opakowaniu - to oszukane dno. Nie znalazłam informacji o tym na żadnym z blogów, na których czytałam recenzję. Nie lubię takich rozwiązań i powiększania opakowania na siłę. Wolałabym, żeby było po prostu mniejsze i poręczniejsze.
Drugą rzeczą, która mnie zaskoczyła - był
przecudny zapach. Słodki, ale nie mdlący - przypominający tytułową
żurawinę połączoną z cukrem pudrem. W żadnym wypadku nie męczący, do tego utrzymujący się jakiś czas na skórze. Często zapachy kosmetyków, które na początku uwielbiam, szybko mi się nudzą. Ten krem mam dwa miesiące, jednak jego woń nadal bardzo mi się podoba :)
Krem ma nieco dziwną, lekko budyniowato-galaretkowatą konsystencję. Mi ona pasuje, sprawia wrażenie lekkiej, szybko się wchłania. Nie pozostawia klejącej się, lepkiej, tłustej warstwy. Jest również niesamowicie wydajny, już niewielka ilość wystarczy do pokrycia całej buzi :)
Skład
Czyli to, co skłoniło mnie do zakupu tego kremu. Przepiękny, pełen dobroci, odżywiający skórę.
Skład: Aqua, Grape Seed Oil, Sunflower Oil, Argania Spinosa Oil/Argania Spinosa Kernel Oil, Glycerin, Carbomer, Cranberry Extract, Aloe Extract, Cetearyl Alcohol & Ceteareth 20, Collagen, Elastin, Zinc Oxide, Titanium Dioxide, Triethanoloamine, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Citric Acid, Tocopherol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Benzyl Alcohol, Parfum, Annatto.
- Na samym początku składu, znajdują się trzy oleje: winogronowy, słonecznikowy i arganowy.
Olej winogronowy jest dobrze absorbowany przez skórę, nie zatyka porów. Ma właściwości zmiękczające, wygładzające, ochronne, przeciwalergiczne, regeneracyjne i przeciwstarzeniowe. Działa lekko napinająco, wygładza skórę i nadaje jej sprężystości.
Olej słonecznikowy delikatnie nawilża, wygładza i zmiękcza skórę. Jest dobrym zamiennikiem oleju ze słodkich migdałów.
Olej arganowy ma działanie wygładzające, ujędrniające i odkażające. Wspomaga odnowę komórek, regeneruje skórę, łagodzi podrażnienia, działa przeciwzapalnie. Jest także antyoksydantem.
- Dalej znajdziemy glicerynę, która ma działanie nawilżające (jednak niektóre osoby może zapychać! Tu jednak jest na tyle daleko w składzie, że nie powinno być z tym problemu). Kawałek za nią występują ekstrakty z żurawiny oraz aloesu.
Ekstrakt z żurawiny nawilża, działa liftingująco, spowalnia procesy starzenia się skóry. Zawiera wiele cennych witamin i mikroelementów, także związki z grupy flawonoidów - które mają działanie antyoksydacyjne, stabilizują ściany naczyń krwionośnych, tym samym zapobiegając ich kruchości i pękaniu.
Ekstrakt z aloesu silnie nawilża, przyspiesza gojenie się ran, wspomaga regenerację komórek oraz stymuluje do syntezy kolagenu i elastyny, tym samym zwiększając elastyczność i jędrność skóry. Ma również działanie bakteriobójcze i przeciwzapalne.
- Tuż za nim znajduje się Cetearyl alcohol, emulgator, emolient, nadający skórze miękkość, gładkość. Ma on jednak działanie komedogenne - może sprzyjać powstawaniu zaskórników u osób wykazujących ku temu tendencję. Występuje razem z Ceteareth-20, półsyntetycznym składnikiem, emulgatorem. Na jednej ze stron wyczytałam, że nie wolno go nanosić na uszkodzoną czy podrażnioną skórę. W analizie u góry jego bezpieczeństwo oceniono na bardzo niskie.
- Kawałek dalej kolagen i elastyna. To białka występujące w tkance łącznej, budujące naszą skórę. Kolagen utrzymuje jej odpowiednią wilgotność, a elastyna nadaje sprężystość oraz elastyczność. Znakomite dla cery suchej, zmęczonej, dojrzałej. Regeneruje, odmładza, przywraca świeżość, gładkość i sprężystość skóry.
- Następne są filtry UVA i UVB: w tym przypadku tlenek cynku oraz ditlenek tytanu. Kolejne są antyoksydanty i regulatory pH. Na samym końcu znajdziemy konserwanty - oceniane jako mało bezpieczne, mogą mieć działanie alergizujące.
- I mała ciekawostka pod koniec - Annatto. Spotkałyście się kiedyś z taką nazwą w składzie? Ja nie :) okazuje się, że to naturalny barwnik pochodzący z nasion drzewa tropikalnego - arnoty właściwej.
Jak widać w składzie nie znajdziemy parafiny, ani śladu znienawidzonego przeze mnie "mineral oil", parabenów, substancji otrzymywanychz ropy naftowej i innych "zapychaczy", których w mnóstwie kosmetyków nie brak.
Dodatkowa informacja - data ważności kosmetyku od otwarcia to 6 miesięcy!
Działanie
Na etykietce znajdziemy informację "Formuła kremu będąca połączeniem składników intensywnie regenerujących, nawilżających, pobudzających odbudowę włókien kolagenowych i elastynowych. Dzięki zastosowaniu ekstraktu z żurawiny, aloesu, marokańskiego olejku arganowego, kolagenu i elastyny spowalnia proces powstawania zmarszczek, ujędrnia i wygładza. Obecność filtrów UVA/UVB (SPF15) chroni przed szkodliwym wpływem promieniowania ultrafioletowego odpowiedzialnego za fotostarzenie się skóry."
Krem kupiłam jednak nie ze względu na obiecane ujędrnienie, czy zapobieganie powstaniu zmarszczek, ale na przepiękny skład, o którym już wspomniałam. Liczyłam, że będzie to po prostu, dobry, naturalny krem, ładnie nawilżający skórę, idealny do tuningowania. I tak jest. Ładnie wygładza, lekko napina skórę, do tego bardzo przyjemnie się go stosuje. Można go również zawsze urozmaicić, czy to odrobiną kwasu hialuronowego, olejkiem tamanu, jakimiś ekstraktami...
Wydaje się idealny na dzień pod makijaż, ze względu na lekkość i obecność filtrów UVA/UVB (SPF 15). Jednak w moim przypadku, mimo że nie powoduje ważenia się podkładu ani żadnych nieprzyjemnych niespodzianek - zupełnie nie matuje mojej cery, która już po paru godzinach zaczyna nieprzyjemnie się świecić. Sądzę że będzie idealny dla skóry normalnej czy suchej; natomiast dla osób z cerą tłustą czy mieszaną, niekoniecznie polecam.
Cena i dostępność
Największy atut to z pewnością niski koszt za dobry jakościowo kosmetyk. 110 ml bajecznie pachnącego, dobrego nawilżającego kremu kosztuje 12.59 zł. Cenę podaję z internetowej apteki DOZ, bo tam go zamawiałam (wtedy był w cenie 13.09 ;p). Szczerze mówiąc nigdzie indziej nie spotkałam się z kosmetykami tego producenta - będę wdzięczna za każdą sugestię ;)
Podsumowując
+ bajeczny zapach żurawiny przysypanej cukrem pudrem
+ przyjemna, budyniowata konsystencja i różowy kolor
+ bardzo przyjemny, naturalny skład
+ znakomity krem do wszelkiego rodzaju eksperymentów i dodawania różnych półproduktów
+ ładnie nawilża cerę
+ niesamowicie wydajny
+ spora pojemność (110 ml)
+ CENA! 12/13zł jest śmiesznie niska w porównaniu z jakością
- dostępność (praktycznie tylko w DOZ)
- oszukane dno w opakowaniu - nie lubię tego rodzaju drobnych oszustw
- brak folii zabezpieczającej
- konserwanty które mogą mieć działanie alergizujące
- nie nadaje się dla cery tłustej i mieszanej na dzień pod makijaż
Polecam Wam go, mimo paru niedociągnięć, z całego serca. To bardzo dobry, naturalny kosmetyk o przepięknym składzie, za niską cenę. A w zapachu można się zakochać, naprawdę! Na pewno pozostanie moim ulubieńcem :)