Po dwóch tygodniach początkowa euforia minęła, zaczęłam patrzeć na biżuterię nieco ostrożniej i bardziej wnikliwie. Oczywiście, że nie spodziewałam się za cenę kilku złotych gwiazdek z nieba, jednak myślałam że omawiane produkty trzymają poziom, załóżmy, świecidełek z Croppa, H&Mu czy House. Stwierdziłam że może warto drapnąć kilka słów, tak po miesiącu użytkowania, by w internecie pojawiła się jakaś wiadomość na temat trwałości jakości wykonania i ogólnie czego można się spodziewać po Katherine - pamiętam, że sama szukając takich informacji, nieco się rozczarowałam, jest ich bardzo mało i tylko tuż po otrzymaniu przesyłki.
Minęło 1,5 miesiąca. Moje ogólne wrażenie? Ta paczuszka okazała się pechowa :D
Bransoletki infinity na rzemyczku
Z pewnością pamiętacie. Nimi byłam najbardziej oczarowana, niezmiernie mi się podobały. Ładnie wykonane, ślicznie wyglądające na ręce. Po tygodniu niebieską zgubiłam. W szkole, podczas przerwy, nie wiem jak i kiedy. Ale komuś widocznie bardzo się spodobała bo już jej nie odzyskałam ;)
Druga natomiast, brązowa, po trzech tygodniach ukazała nowe oblicze. Metal, na początku piękny i błyszczący, stał się rdzawo-brązowo-czerwony. Nie wygląda to estetycznie, co to to nie. Ciekawa jestem, czy gdybym się skusiła na zakup podobnej na jarmarku w Rynku w moim mieście, droższej o bodajże 7 złotych, też by tak wyglądała. Od razu zaznaczam że nie, nie pływałam z nią, nie nurkowałam - wręcz przeciwnie, starałam się ją chronić i ściągałam przed myciem naczyń czy kąpielą. Jedyny kontakt z wodą, jaki mogła mieć, to podczas deszczu, bo przy myciu rąk podciągałam ją do góry.
Kolczyki i pierścionek
Tu zastrzeżeń żadnych nie mam. Dalej są w tym samym stanie, co przy zakupie. Myślę, że to ze względu na to, że nie były tak często noszone jak bransoletki ;)
(pierwszych z lewej w górnym rogu nie noszę, są ciężkie, zbyt duże i masywne)
Jednak co do używania i samych kolczyków mam kilka uwag:
- śnieżynki, mimo że najtańsze bo za 1-1,20zł - sprawują się świetnie. Są lekkie i ślicznie wyglądają.
- serca, za 6 złotych, są ciężkie i niewygodne w noszeniu. Na zdjęciach wyglądają na mniejsze.
- wąsy też są duże, wydawało mi się że będą o wiele mniejsze, jednak są ok.
Pierścionek jest fajny, ma regulację wielkości, chociaż ze zmniejszaniem jest lekki problem albo to ja nie umiem tego zaciskać :)
Wkręty do koka - Piny
Jedne trzyma się świetnie, a jakże. Perełka jest na swoim miejscu, nic się nie odkleja, chociaż słyszałam że tak się niekiedy dzieje. Tylko co mi po jednym wkręcie, gdy drugi pękł mi w rękach? Prawdopodobnie użyłam zbyt dużej siły, by umieścić go pomiędzy warstwami włosów.
Jednak fryzury z wkrętami okazały się świetne. Trwałe, śliczne i nie męczące skóry głowy. Nacieszyłam się nimi tylko przez jakieś cztery dni, ale pokochałam koki spinane pinami ;) i wciąż mam ochotę na więcej: zawsze gdy widzę sklep z artykułami do włosów wchodzę i pytam o ten produkt. Nigdzie nie mają... Zostaje allegro albo kolejne zamówienie z Katherine.
Podsumowując:
zależy jak traficie. Z moich obserwacji:
Kolczyki świetne, chociaż większość na zdjęciach wydaje się dużo mniejsza. Mam wrażenie że bardziej opłaca się wziąć więcej w niższych cenach, większa szansa że coś nam odpowie (z 4 kolczyków 2 najtańsze pary najbardziej mi pasują). Uwaga na te wielkie i ciężkie!
Pierścionki ok, przy moim trybie noszenia nie zużywają się, jednak słyszałam opinię że po pewnym czasie barwią palce na zielono.
Wkręty - świetne i szczerze polecam, ale zamówcie od razu z 4 sztuki ;)
Bransoletki - te na rzemyczkach, mimo że śliczne, po miesiącu będą wyglądać tak jak moje. Reszta? Zależy. Moja czarna z krzyżem na łańcuszku po oderwaniu zupełnie nie pasującego łańcuszka i przystosowaniu długości do mojej ręki jest śliczna, chociaż męczę się niemiłosiernie z zapięciem. Te złote, okrągłe po złotówce z serduszkiem nie pasują do żadnej ręki (testowałyśmy ze znajomymi) i są nieporęczne, a w praktyce zupełnie nie noszone. Wyglądu nie zmieniły, wklejam więc zdjęcie zrobione po otrzymaniu paczuszki.
Mam nadzieję że komuś się to moje podsumowanie przyda ;)