niedziela, 30 września 2012

Pierwsze jesienne przeziębienie + poszukiwania zakupowe + aniołki.

Zakręcony strasznie ten tydzień. Ogólne rozbicie - przeziębienie dalej mnie trzyma, do tego mnóstwo nauki, ciągłe poszukiwania ubrań na jesień (w szczególności ciepłego, grubego swetra i kurtki ♥), mnóstwo nauki oraz brak chęci do jakiejkolwiek aktywności. Najchętniej leżałabym pod kocem, z ciepłą herbatką i czytała książkę ;) ale cóż, trzeba wziąć się w garść.


Wzięłam się za zrobienie aniołków z masy solnej :) wyszły śliczne, kolorowe i urocze. Niestety, po wstawieniu ich do piekarnika zajęłam się innymi sprawami... Aż nagle poczułam zapach spalenizny. Aniołki straciły swój kolor i w paru miejscach nieźle się podpiekły :c a ja mam nauczkę na przyszłość.

Co poza tym?

Mam wrażenie że asortyment w sklepach sprzymierzył się przeciwko mnie. Od miesiąca szukam dwóch, tak, dwóch rzeczy, ale ciągle coś stoi mi na przeszkodzie by je kupić. Po prostu ich nie ma. Ale cóż, ja uparcie szukam dalej :D

Z tym że główny problem z robieniem zakupów przeze mnie jest taki, że namyślam się bardzo długo nad zakupem czegoś, i najczęściej w końcu rezygnuję. Ale gdy widzę tą jedną, jedyną, upragnioną rzecz która zdaje się mówić do mnie - 'Mamo!' - potrafię wydać bez zastanowienia dużą kwotę, byle tylko ją dostać. Ostatnio miałam tak z torebką ;) 

A rzeczy o których wspomniałam to:

Dziennik

~ trwały, gruby, oprawiony w skórę ale niekoniecznie, o ile znajdę ten wymarzony.
widziałam kilka ciekawych w TK Maxx'ie ale ciągle to nie to :(

Trampki

~ zwykłe, proste, kolorowe trampki za kostkę - jak to jest, że w całym Wrocławiu nie mogę takich znaleźć? Dwa lata temu miałam problem ze znalezieniem conversów, a tych zwykłych było mnóstwo - teraz gdzie nie spojrzę, są wszędzie, zaś tych prostych, tanich, do szybkiego zniszczenia czy przerobienia i pomalowania, ale w takiej cenie by nie było mi ich żal - nie ma nigdzie. Poprzeglądałam już wszystkie obuwnicze jakie przychodzą mi do głowy...

Czy naprawdę mam tak niezwykłe zachcianki? według mnie nie ;)

___________________________________________________________________________
P.S:
Znacie maseczki Dermo Minerały z Biedronki? 
Ja kupiłam kilka bez zastanowienia, widząc skład, a także podobieństwo do maseczek Dermaglinu, które uwielbiam, ale mają nieco zbyt wysoką cenę jak dla mnie. Te kosztują 2.99 zł, a efekt, z tego co widzę po pierwszym użyciu przeciwtrądzikowej, jest bardzo podobny... Recenzja ukaże się wkrótce ;)


poniedziałek, 24 września 2012

Wreszcie w domu :)

Uwielbiam powroty do domu; ale  już po rozpakowaniu walizki i kosmetyczki, i uświadomieniu sobie że może jednak następnym razem wystarczy wziąć trochę mniej kosmetyków - to mój odwieczny problem ;)

Wreszcie mogę porządnie się wyspać w swoim łóżku, brać kąpiele w wannie z gorącą wodą, móc zwinąć się w kłębek z kubkiem herbaty i dobrą książką... Zjeść pyszne śniadanie, na spokojnie i bez nerwów... Co prawda ja w tygodniu rano zazwyczaj jestem tak zaspana, że nie zdobędę się na stworzenie takich śniadań jak na fotografiach na dole, ale może w końcu 'przezwyciężę lenia' :) Za to na weekendowe śniadanko - jak znalazł :D



źródło: tumblr


P.S: Znacie Pinterest? Poznałam go niedawno i cóż, co by dużo nie mówić - jestem zachwycona ;d znakomite źródło inspiracji, sporo DIY bo tego głównie szukam) i różnych ciekawych pomysłów na ułatwienie sobie życia. Szczerze polecam :)

sobota, 15 września 2012

DIY: skarbonka galaxy



Galaxy to chyba motyw wszystkim już znany i cóż, powiedziałabym nawet że nieco oklepany. Na ubraniach mi się nie podoba, jakoś nie przemawiają do mnie miliony wyglądających podobnie bluzek i legginsów... Jedynym wyjątkiem są jak dla mnie buty - ciągle szukam jakiś tanich trampek, które mogłabym przemalować ;d

I całkiem dobrze wygląda według mnie właśnie na jakiś pojemnikach, słoikach czy pudełkach. Więc kiedyś, na początku wakacji, nudząc się niemiłosiernie, złapałam stary słoik po kawie, pędzel, kilka farb i po niedługim czasie spod moich łapek wyszło coś takiego:




I w ten sposób skarbonka/pojemniczek/słoik na marzenia stoi u mnie na półce i cieszy oko ;)

Lubię takie proste rzeczy do których stworzenia nie potrzeba wielu materiałów, które powstają pod wpływem chwili, ot tak, z niczego ;) a Wy?


piątek, 14 września 2012

Malinowa rozkosz dla włosów :)

Przepraszam za chwilowy zastój na blogu ale dopadło mnie okropne przeziębienie, ostatnie dni spędziłam więc w domu, siedząc grzecznie pod kołderką, popijając herbatę malinową z miodem  i kurując się :) nie za bardzo miałam czas by pisać, więc dziś postaram się to nadrobić.

I prezentuję recenzję:

Marion, Nature Therapy, Ocet z malin & Koktajl owocowy, Spray regenerujący włosy.



                                                            Pierwsze wrażenie                                                         

Miłość od pierwszego wejrzenia ;) Jestem wielbicielką malin i ich zapachu, a ten spray właśnie pięknie nimi pachnie - co ważne, nie jest to zapach sztuczny i mdły, unosi się przez chwilę na włosach ale szybko znika. 

Stosuję go na wilgotne włosy, i muszę przyznać że o wiele ułatwia rozczesywanie. Są też po nim ładniejsze, miękkie i gładkie. Włosy pięknie błyszczą się w słońcu! Na razie łapie same plusy.

                                                            Po kilku dniach...                                                         

Efekty pokrywają się z obietnicą producenta - "włosy łatwiej się rozczesują (...) nadaje włosom piękny połysk i przywraca miękkość". Czy zawarty w nim koktajl owocowy "normalizuje warstwę rogową skóry i uaktywnia metabolizm białek niezbędnych do budowy włosów" nie wiem, muszę też poczekać zanim wydam werdykt czy regeneruje. Według opinii moich znajomych mam ładniejszy i głębszy kolor włosów. Na razie jestem bardzo zadowolona, ale myślę że to też spotęgowany efekt używania Masek, Jantara, olejowania i ogólnej zmiany pielęgnacji :) 

                                                           Warto go kupować?                                                     

Osobiście uważam że warto. Nie jest drogi, zapłaciłam za niego 8.90, słyszałam że można dostać go w okolicach 7 złotych. Nie jest to kosmetyk niezbędny do pielęgnacji, nie sądzę też żeby dogłębnie i znacząco regenerował włosy, jak obiecuje na opakowaniu, jednak jest miłą odmianą, do tego cudownie pachnącą :) na pewno nie zaszkodzi, nie przesuszy włosów ani nie spowoduje szybszego przetłuszczania; co więcej, pomoże rozczesać i da efekt zdrowych, ładnie układających się i błyszczących włosów.


Do tego wydaje mi się ciekawą alternatywą do płukanki octowej z malin Yves Rocher... Która kosztuje około 25 złotych. Ostatnio wybrałam się po nią, skuszona rabatem -50% który dosałam pocztą, jednak dowiedziałam się że jest oznaczona zielonym punktem i na nią zniżka mi nie przysługuje... No cóż.

                                                        Gdzie go można dostać?                                                  

Aby go kupić trzeba się nieco nachodzić, nie znajdziemy go w dużych drogeriach, raczej warto rzucić okiem na małe, osiedlowe sklepy kosmetyczne. I tu rada dla Wrocławianek - od ręki można go dostać w Feniksie w rynku, na parterze w drogerii "Jaśmin". Pytałam także o płukankę z tej serii, pani wyjaśniła że chwilowo nie ma ale pod koniec tygodnia (czyli w sumie dzisiaj) powinna już być...



                                                                     Skład:                                                                      

Skład: Aqua, Cetrimonium Chloride, Glycerin, Polyquaternium-70 (and) Dipropylene Glycol, Propylene Glycol, Coceth-7 (and) PPG-1-PEG-9 Lauryl Glycol Ether (and) PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Rubus Ideaus Fruit Extract, Acetum, Prunus Armeniaca Fruit Extract, Prunus Persica Fruit Extract, Pyrus Malus Fruit Extract, Polysorbate 80, Phenoxyethanol (and) Ethylhexylglycerin, PEG-12 Dimethicone, Parfum, Methylizothiazolinone, Cl 16255, Cl 16185


_____________________________________________________________________

Oprócz tego szykuję się na tygodniowy wyjazd i zaczynam kompletować kosmetyczkę. Oczywiście jak to ja - 3 dni przed terminem :D

poniedziałek, 10 września 2012

Decoupage - zestaw startowy. Co kupić?

Post zainspirowany przez chwilę dla siebie, i jej pytanie co poleciłabym początkującym na początek zabawy z decoupage :)
Przyznam się że zaczęłam odpowiadać, i złapałam się na tym że będzie to baaaardzo długi komentarz. Uznałam więc że lepiej to wyjaśnię w ten sposób ;)

Od razu zaznaczam że ekspertką w tej dziedzinie nie jestem, po prostu traktuję to jako hobby. Gdy najdzie mnie ochota lubię poprzerabiać to i owo, ale nie są to dzieła godne mistrza.

Podstawowy zestaw do rozpoczęcia zabawy z decou:
  
1) Farba, której będziemy używać jako podkład.

Czyli jasna farba, której będziemy zużywać najwięcej, i która jest niezbędna. Od razu tu wtrącę, że według mnie nie opłaca się kupować farby ze sklepu plastycznego. O wiele lepiej jest pójść do Castoramy czy innego Leroy Merlin, skierować się na dział farb i szukać wzrokiem emalii akrylowych do drewna i metalu.



Ja posiadam DULUX, białą aksamitną. 
Wiem jednak że sporo osób poleca także "pastelową orchideę", więc wybór należy do was,

Koszt: ok 25-30 złotych za 0,5l.

2) Farby akrylowe kolorowe.

Na początek wystarczy kupić trzy podstawowe kolory - czerwony, niebieski i żółty, o pojemności (40-75 ml). Starczy to na długo, o ile nie porwiecie się na odmienienie własnych mebli :) Przyda się jeszcze czerń, ale w sumie wszystkie inne kolory można stworzyć właśnie z tych trzech. Mi taki zestaw wystarcza, chociaż mam jeszcze mini zestaw 12farbek, o pojemności 12ml.



Koszt: 1 farba 8-12 złotych. Za 3 - ok. 30 zł.

3) Klej do decoupage.

Klej radzę kupić specjalistyczny, słyszałam o próbach mieszania wikolu w odpowiednim rozcieńczeniu z wodą, ale nigdy nie daje to takich samych efektów. Z wikolem męczymy się, rwiemy serwetki, a po co to? Rozumiem że w mniejszych miejscowościach może być trudno dostać dobry klej, ale zawsze są sklepy internetowe.

Jakie kleje są dobre?

Ja mam klej wodny do decoupage firmy Renesans, i jestem z niego zadowolona :) Z tego co widziałam jest dość łatwo dostępny, we wszystkich sklepach plastycznych dostrzegłam do na półce. Ekonomiczny (mam go od ponad roku, ciągle sporo zostało) i dosyć tani (ok. 7-10 zł/125 ml). Na początek jak znalazł.

Oprócz tego warto zwrócić uwagę na:
- Heritage Modge Podge 3 w 1  (podkład, lakier i klej na bazie wody, muszę go kupić :)) 23 zł/250 ml.
- Klej do decoupage Perfetto (13 zł/125 ml)
Klej winylowy Colla Decoupage Stamperia (ok 16 zł/100ml)

Koszt: ok. 10 złotych (Klej wodny Renesans)

4) Lakier akrylowy.

Używałam do tej pory dwóch ich rodzajów: w sprayu i normalny, do rozcieńczania z wodą. Każdy z nich ma swoje plusy i minusy.

Werniks wodny Renesans.
+ ładnie utrwala, wszystko stapia się ze sobą a o to chodzi
+/- sposób nakładania dla niektórych jest plusem, niektórzy go nie lubią
- jeśli nie zostanie szybko zmyty z pędzli, nadają się tylko do wyrzucenia
- jeśli nie jest używany przez długi czas, zasycha i bardzo trudno jest go otworzyć








Lakier w sprayu (np. Fly Color).
+ dobry do drobnych elementów, a także np. figurek z masy solnej; dociera we wszystkie miejsca
+ szybka aplikacja, brak problemów z pędzlami
- ciężko z nim pracować, lakieruje wszystko dookoła
- mam wrażenie że słabiej utrwala niż werniks








Na początek przygody z decou polecam zakup werniksu. Później można zacząć eksperymentować :)

Koszt: ok. 12 złotych za 125 ml (Werniks wodny Renesans).

5) Pozostałe:


  •  pędzle - na początek jeden duży, 2-3 średnie i jeden malutki, do precyzyjnych malunków. Do kupienia w sklepie plastycznym, empiku czy supermarkecie. (uznajmy że koszt to 15 złotych za wszystko). + pędzle gąbkowe, do nakładania farb, cieniowania itd.

  •  serwetki które wpadną ci w oko (zazwyczaj ok. 0,5-1,5 zł za jedną w sklepie decou)                 
6) Ewentualnie:

  • podkład wodny - jako przygotowanie, bazę pod farbę przy powierzchniach takich jak szkło, metal, porcelana.
  • crackle - preparaty do spękań, używane do postarzenia przedmiotu. Do zestawu początkowego niewymagane, jeśli jednak ktoś chce - proszę bardzo :)                                                                

Podsumowanie: koszt całego takiego zestawu to ok. 90-100 złotych (licząc po najniższych cenach...).
Za to radość z własnoręcznie wykonanego przedmiotu - bezcenna :)


sobota, 8 września 2012

Inspiracje: wymarzony dom...

Jaki jest wasz wymarzony dom? 

Nowoczesny, w stylu minimalistycznym; jedynie geometryczne kształty i proste barwy, czerń i biel?
Czy może drewniany, w oknach lekkie zwiewne zasłonki.... Łóżko z baldachimem i przeróżnymi ornamentami, bibilioteka pełna starych książek, kufry po babci...?










źródło: internet.


środa, 5 września 2012

DIY: lawendowy segregator metodą decoupage


Dziś mam do pokazania coś zupełnie innego :)


Macie w domu jakiś stary, brzydki segregator?
Albo może po prostu chcecie odświeżyć jakiś dawny, z lat dziecięcych, z dawnymi idolami?
To nie jest wcale takie trudne! :)



Użyte przedmioty:
  • stary segregator
  • farba akrylowa biała (Dulux, emalia akrylowa do drewna i metalu)
  • farby akrylowe kolorowe, w moim przypadku w kolorze czerwonym i niebieskim (Chromacryl + Fevicryl)
  • klej wodny do decoupage + motyw z serwetki który chcemy umieścić na segregatorze
  • lakier do decoupage (ja mam akrylowy w sprayu)
  • 3 pędzle, w tym 1 dość duży; paleta

I) segregator który chcemy odmienić malujemy białą farbą akrylową
Mój segregator jest wykonany z jakiegoś materiału plastikopodbnego (?), w przypadku segregatorów kartonowych najlepiej będzie przetrzeć je papierem ściernym, bądź też malować je normalnie. 
Farbę nakładamy tak, by pokryła w miarę równo całą okładkę. Zostawiamy do wyschnięcia, nakładamy drugą warstwę itd, aż do uzyskania zadowalającego nas efektu (ale nie przesadzajmy, 3-4 warstwy powinny wystarczyć).

II) Na palecie mieszamy odrobinę koloru czerwonego wraz z niebieskim i białym, do uzyskania interesującej nas barwy. Najlepiej mieszać od razu większą ilość, unikniemy problemów z późniejszym ponownym mieszaniem i dopasowywaniem odcieni. Malujemy teraz już białą okładkę na pożądany przez nas kolor, w moim przypadku jest to delikatny odcień fioletu. Czekamy do wyschnięcia, najlepiej zostawić na całą noc.

III) Z serwetki wyrywamy bądź wycinamy motyw który nas interesuje. Następnie rozwarstwiamy, zostawiając tylko wierzchnią warstwę, na której mamy rysunek. Zastanawiamy się w którym miejscu umieścić motyw, a następnie przyklejamy go.

 Klej do decoupage powinien być rozcieńczony z wodą, jednak z praktyki wiem że gdy damy tej wody za dużo, serwetka może się porwać. Moją metodą klejenia jest przyłożenie serwetki do okładki i nałożenie na nią kleju rozcieńczonego z odrobiną wody. Najlepiej kierować się od środka na zewnątrz. Niektórzy wolą serwetkę przykładać w miejsce już posmarowane klejem, a następnie nakładać go jeszcze raz na wierzch - róbcie jak wolicie. Wygładzamy, na motywie nie powinno być zagięć - pędzlem albo po prostu palcem.

IV) Pracujemy nad tłem dookoła motywu - możemy zostawić jak jest, możemy nieco podmalować by uzyskać fajny efekt.

V) Lakierujemy. Ja używam lakieru w sprayu, jak dla mnie jest wygodniejszy, ale równie dobry jest zwykły lakier akrylowy do kupienia ze sklepu budowlanego, lub profesjonalny do decoupage. W tym przypadku nakładamy go pędzlem. Za każdym razem czekamy aż poprzednia warstwa wyschnie i dopiero nakładamy następną. 


GOTOWE :) Teraz możesz podziwiać swój segregator, któremu nadałaś nowe życie. 



Ja sama uwielbiam patrzeć jak zwykłe, niepozorne rzeczy nabierają zupełnie nowego charakteru ;d
A wy? Lubicie właśnie takie drobne zmiany, czy raczej nie macie na to chęci ani siły?

wtorek, 4 września 2012

Szybkie zakupy na początek września :)

Wracając z zakończenia roku szkolnego wstąpiłam przy okazji do drogerii i wyszłam z paroma najważniejszymi produktami.

Nareszcie znalazłam wcierkę Jantar! Przeglądałam kilka drogerii i sklepów, aż wreszcie natknęłam się na informację że jest dostępna w Feniksie... Po rozpoczęciu roku podeszłam tam i już na mnie czekała, nawet nie musiałam się długo rozglądać :D 



1) Ziaja, Maseczka oczyszczająca z glinką szarą. - jedna z moich ulubionych maseczek, bardzo tania i łatwo dostępna, a do tego naprawdę działa. Recenzja pojawi się wkrótce. / 1,5 zł, Rossman

2) Farmona, odżywka do włosów i skóry głowy Jantar. - wreszcie postanowiłam zacząć kurację, zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami :) maseczkę znalazłam od ręki w drogerii na II piętrze w Feniksie, na wrocławskim rynku. / 10,50 zł.

3) Soraya, Care & Control Antybakteryjna, Superdziałający przeciwtrądzikowy żel do mycia twarzy - jako że skończył mi się żel do mycia twarzy, a ten wpadł mi w oko, postanowiłam że go wypróbuję / na promocji 10 zł, normalna cena to ok. 14, Rossman.

4)  Joanna, Naturia, Szampon z pokrzywą i zieloną herbatą - mój ulubiony, niezawodny szampon. / 5 zł, Rossman.


:)

poniedziałek, 3 września 2012

Moja pielęgnacja włosów (sierpień).


Moje włosy jeszcze do niedawna były zamęczane i katowane ciągłym suszeniem gorącym powietrzem (codziennie rano!), prostowaniem, używaniem kosmetyków i szamponów nieodpowiednich do nich. Moja pielęgnacja sprowadzała się do szamponu i odżywki, ewentualnie ‘jedwabiu’ (Farouk, Biosilk, Silk Therapy). Jednak gdy dowiedziałam się że nie ma w sobie absolutnie nic z naturalnego jedwabiu, odstawiłam go. Później stopniowo zaczęłam interesować się pielęgnacją włósów, trafiłam na bloga Anwen i... tak się zaczęło.

Nie jestem ekspertką, nie mam nawet dużego doświadczenia. Dopiero próbuję, testuję różne kosmetyki i obserwuję jak wpływają na kondycję moich włosów. Staram się co nieco odczytać i rozwikłać składy kosmetyków, jednak w większości nadal jest to dla mnie czarna magia. Jestem nowicjuszką, i przyznaję to bez bicia. Ciągle się uczę, i chciałabym żeby ten blog był zapisem tego co robię ;)


Moja pielęgnacja włosów sprowadza się do:
  •   codziennego porannego mycia włosów metodą OMO
Od jakiegoś czasu moim żelaznym zestawem jest odżywka Isana z olejkiem babassu i szampon Babydream :)

Raz w tygodniu myje je mocniejszym szamponem - Joanna Naturia z pokrzywą i zieloną herbatą spisuje się tu bardzo dobrze.

staram się wybierać szampony delikatne, bez silikonów. Niedawno kupiłam szampon ziołowy wzmacniający z Joanny, z apteczki Babunijednak nie jestem zadowolona z efektów… Recenzja ukaże się wkrótce. A ja będę szukać dalej :)
  • mniej więcej 3 razy w tygodniu staram się je olejować na noc. Używam olejku babydream fur Mama, który jest mieszanką olejku migdałowego, macadamii, jojobę, oleju sojowego i słonecznikowego.
 Czasami nakładam olejek na mokre włosy, częściej jednak na suche. Przeszkadza mi uczucie mokrych i jednocześnie tłustych włosów gdy kładę się spać. Po nałożeniu oleju zaplatam włosy w warkocz.

  •  2-3 razy w tygodniu nakładam na nie maskę, aktualnie jest to  Rainforest WAX, maska do włosów ciemnych.  Na głowę nakładam torbę foliową, podgrzewam ją gorącą suszarką po czym robię turban z ręcznika i tak chodzę przez około 30-40 minut.
  •  zaczynam kurację odżywką do włosów i skóry głowy Jantar. Słyszałam o niej wiele pochlebnych opinii, pomyślałam więc że warto spróbować.
  •  nie używam prostownicy i staram się nie używać suszarki (chociaż za bardzo mi to nie wychodzi ;c)
  • przeglądam blogi i ciągle szukam nowych nowinek ;) ostatnio próbowałam laminowania włosów żelatyną, jednak nie widziałam wielkich rezultatów. Za to płukanka z siemienia lnianego działa u mnie świetnie i często ją powtarzam.
Jakie mam włosy aktualnie?

Szybko przetłuszczające się  - ale to po części moja wina, jeśli nie umyję głowy co dzień czuję się nieświeżo. Są także zniszczone ciągłym suszeniem i prostowaniem, końcówki niedawno ścinałam więc wyglądają lepiej, ale nadal chcę poprawić ich stan.

Jakie włosy chciałabym mieć?

Długie, gęste, dobrze odżywione, w moim naturalnym kolorze, a przede wszystkim - zdrowe :)

___________________________________________________________________________________

A jaka jest wasza metoda na pielęgnację włosów? Nie przywiązujecie do tego wagi czy wręcz przeciwnie, można powiedzieć że jesteście włosomaniaczkami? ;)


niedziela, 2 września 2012

Żele pod prysznic BALEA - Splashy Kiwi & Lovely Raspberry

Będąc w Niemczech wstąpiłam do DM i od razu wpadły mi w oko :)


Kolorowe opakowania w soczystych kolorach przykuwały mój wzrok, a gdy podeszłam i wzięłam je do ręki, otwierając i chłonąc ich zapach - zakochałam się w nich! Uwielbiam owocowe kosmetyki więc wydawały się stworzone dla mnie.

Lovely Raspberry - nieziemski zapach malin, bardzo słodki i dosyć mocny.
Splashy Kiwi - woń kiwi jest tu nieco delikatniejsza ale ciągle ma się ochotę je zjeść. Jak dla mnie pachnie też nieco jogurtowo, ale jest to bardzo przyjemne połączenie.

Uprzyjemniają codzienny prysznic. Szkoda tylko że zapach jest krótkotrwały i znika od razu po zmyciu wodą, chciałabym by towarzyszył mi cały dzień. Jest bardzo intensywny, dla niektórych może aż za bardzo, mój chłopak śmiał się że po mojej kąpieli cała łazienka pachnie malinami ;)

Mają kremową konsystencję, nieco lejącą sięSprawdza się dobrze, ładnie się pieni i dobrze oczyszcza. Jest także wydajny, starcza mi na ponad miesiąc, półtora. Co do ich właściwości pielęgnujących - nie zauważyłam znacznego nawilżenia, ale moja skóra nie była też przesuszona. 

Cena to 0,65 , jak za 300 ml opakowanie pięknie pachnącego żelu pod prysznic wydaje mi się odpowiednia - to dość tanio. Dodatkowo wielka różnorodność zapachów i częste edycje limitowane sprawiają że gdy tylko jestem w DMie kupuję ich spory zapas ;)

Jedynym minusem jak dla mnie jest ich słaba dostępność - w Polsce można je dostać jedynie na allegro. Jednak gdy jesteście za granicą, warto się rozejrzeć. DM-Drogerie Markt ma sklepy w 11 krajach Europy, m.in. w Niemczech, Czechach, Bułgarii, Austrii a także na Słowacji i Węgrzech.


Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Glycerin, Coco-Glucoside, Sodium Lauroyl Glutamate, Glyceryl Oleate, Inulin, Lecithin, Polyquaternium-7, Citric Acid, Styrene/Acrylates Copolymer, Propylene Glycol, Sodium Sulfate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate, Tocopherol, Parfum, Benzyl Salicylate, Sodium Benzoate, Phenoxyethanol, 

CI 47005, CI 42051, CI 19140, CI 14720, CI 28440, CI 19140 / kiwi
Cl 16185, Cl 42051 / malina.

Przywitanie :)

Od pewnego czasu nosiłam się z myślą o założeniu bloga, jednak, jak to ja, wmawiałam sobie że nie, to nie wypali, nie będę miała czasu ani chęci go prowadzić. Poza ty kończą się wakacje, zaczyna kolejny rok szkolny... Wymyślałam wiele argumentów. Jednak dziś coś mnie ruszyło i na przekór sobie i mojemu lenistwu postanowiłam że ten blog powstanie. A co! ;)

 Blog ten ma być pewnego rodzaju udokumentowaniem moich wszystkich prób i wysiłków, w dążeniu do kilku celów, które sobie wyznaczyłam: postanowiłam bardziej dbać o siebie, pokonać 'lenia' i zacząć uprawiać więcej sportu, mieć ładniejsza sylwetkę, lepsze samopoczucie. Inne moje marzenia to piękne, długie, mocne i zdrowe włosy oraz ładniejsza cera.

  Oprócz tego zapewne pojawią się tu też wzmianki o modzie i kosmetykach, ich recenzje, DYI (interesuję się decoupage) i wiele, wiele innych :)

I jeszcze jedno - dlaczego akurat 'meenthe'? 

A dodane jedno e to akurat skutek zajętego adresu ;)


 
Obsługiwane przez usługę Blogger.